Poniedziałek.
-Nie jest aż tak źle-próbowała mnie podnieść na duchu Kate.
-Mylisz się. Jest źle. Moim rodzicom nagle zachciało się o mnie kłócić w sądzie. Ja naprawde nie chcę mieszkać u ojca!-histeryzowałam.
-Kornelio, musisz go kiedyś poznać...
-Ty nic nie rozumiesz! A na dodatek jesteś przeciwko mnie. Brawo! Naprawde mi pomagasz!
Kate nie rozumiała mnie. U niej w domu, panuje porządek, spokój. A przede wszystkim jej rodzice żyją w zgodzie. Ma kochającą rodzinę, w przeciwieństwie do mnie.
Jutro rozprawa. Mam się bać? Napewno.
Moi rodzice rozwiedli się jakieś 10 lat temu. Miałam wtedy 7 lat. To było dla mnie straszne. Ale oni mieli mnie w daleko gdzieś. Opiekowała się mną babcia. Mama, która miała nie całe 25 lat, szwędała się po imrezach, a ojciec nawet mnie nie odwiedzał. Potem babcia zmarła. Nie miałam nikogo. Dzięki temu, odziwo moja mama się mną zainteresowała. Teraz jest o wiele lepiej. Ojca nawet nie znam. Mama nie chce ze mną o nim gadać. Nic o nim nie wiem. A teraz nagle mam niego zamieszkać.
Wtorek, następnego dnia.
Rozprawa odbyła się o godzinie 13.00. Ciągle nie mogę sobie wyobrazić tego, że będę mieszkać z ojcem! Czym mama zawiniła? Przyznaję, że czasem sięgała do kieliszka, ale to nie powód, żeby odbierać jej dziecko. Jestem teraz u faceta, którego mam nazywać ' tata '. Przyjechał po mnie, pod sam dom. Gdy na niego czekałam, podjechał czarny jeep. Z samochodu wyszedł facet o ciemnej karnacji i czarnych włosach. Był ubrany w rurki i czerwono-czarną koszulę.
-Cześć-powiedział, jakbyśmy się znali.
-Znamy się?-spojrzałam na niego ukradkiem.
Z żółtego domu, wyszła moja mama.
-O! John!-krzyknęła.
-John? To ty, prawda?!-zapytałam.
-Tata we własnej osobie.-odrzekł.
Pożegnałam się z moją mamą, i wsiadłam do samochodu, obcego faceta, z którym łączyło mnie tylko to, że jest moim ojcem.Siedziałam bez ruchu, milcząc.
Nagle samochód wjechał na jakiś ogródek i zatrzymał się. John-mój tata, ale nie będę o tak nazywać, bo na to nie zasługuje, powiedział:
-Kornelio, jesteśmy na miejscu.
Wysiadłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami. Wyciągnęłam z bagażnika moje torby. John zadźwonił dzwonikiem do drzwi. Natychmiast otworzyła jakaś kobieta. Koło niej stała mała dziewczyka i patrzyła się na mnie. Kobieta, pocałowała Johna w policzek i przywitała się ze mną. Dziewczynka nie odrywała ode mnie wzroku.
-Tata, tata!-krzyknęła mała-Co to za dziewćyna?-przytuliła się do niego.
-Cześć córa! To jest Kornelia. Będzie u Nas mieszkać.-odrzekł, spoglądając na mnie.
Zostawiłam ich samych. Pobiegłam na górę.
Świetne < 3 .
OdpowiedzUsuń