Środa.
Łóżko było niewygodne, a poduszki wypełnione piórami. Gdy wstałam, od razu pobiegłam do łazienki. Ubrałam się i umalowałam. Moje długie, brązowe włosy nigdy nie były tak rozczochrane jak dzisiaj. Zeszłam na dół. John, jego żona i córka siedzieli przy stole. Widocznie na mnie czekali ze śniadaniem, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. John próbował ze mną rozmawiać.
-I jak tam, Kornelio?-zapytał-Wyspałaś się?
-Nie-odparłam stanowczo.
-Aha. Dla twojej wiadomości, to jest moja żona, Kathrine, a to moja ukochana córka, Judie.
-Aha.
Ta rozmowa nie miała dla mnie żadnego sensu. Nie obchodziły mnie one.
-Dzisiaj idziesz do szkoły-odrzekł, jedząc jajecznicę.
-Czy muszę?
-Tak, musisz się jak najszybciej przyzwyczaić do nowej szkoły, domu,miasta raz przyjaciół.
-Dobrze, jeśli muszę-wstałam i poszłam do swojego pokoju.
Rok szkolny niedawno się zaczął, więc nie będę miała jakich kolwiek zaległości.
Spakowałam najważniejsze rzeczy i pobiegłam na dół.
John odwiózł mnie pod Liceum. Wyszłam z samochodu, nic nie mówiąc. Usłyszałam tylko: Do widzenia Kornelio!
Weszłam do mrocznego budynku, na którym z zewnątrz były napisane różne wulgaryzmy.
Pani z sekretariatu odrazu mnie zauważyła i uznała mnie za nową.
-Ty jesteś pewnie Kornelia, tak?-spytała.
-Tak, to ja.
Zaprowadziła mnie pod klasę, której drzwi miały napis '6'.
Przez jakieś 5 minut stałam pod klasą, potem zadzwonił dzwonek na lekcję.
Koło mnie stały i gapily się dziewczyny. Nagle zauważyłam jedną, która była sama.
Postanowiłam na następne przerwie do niej zagadać. Po drugiej stronie korytarza stali chłopcy. Najprawdopodobniej z mojej klasy. Byli bardzo przystojni, ale nie widziałam w nich nic, oprócz nędznej głupoty.
Weszliśmy do klasy. Zaczęła się lekcja matematyki. Nienawidzę tego przedmiotu.Usiadłam na końcu klasy, w ostatniej ławce. Przede mną siedziała dziewczyna, akurat ta, która stała zupełnie sama na korytarzu.
Nauczycielka była niską kobietą o bladej cerze. Jej długie, ciemne włosy opadały na plecy.
Gdy ją pierwszy raz zobaczyłam, pomyślałam, że jest bardzo surowa i dużo wymaga. Ale okazało się, że nie jest tak źle. Ta lekcja strasznie mi się dłużyła. Gdy wreszcie zadzwonił dzwonek na przerwę, wybiegłam z klasy i czekałam na moją przyszłą koleżankę.
Wyszła. Miała długie, czarne włosy. Jej duże, zielone oczy lśniły na kilometr.
-Cześć, jestem Kornelia-zagadałam i podałam jej rękę.
-Aniela.
-Co teraz mamy?
-Polski-odparła bez zastanowienia.
-Aha.
Myślałam, że będzie bardzej rozmowna. Poszłyśmy razem do klasy, w której miał się odbyć język polski.
Milczałyśmy. Taka cisza mi odpowiadała, zresztą jej chyba też.
Polski minął bardzo szybko. Usiadłam z Anielą w ławce.
Nauczyciel od polskiego był naszym wychowawcą.
Myślałam, że pierwszy dzień w szkole bedzie trudniejszy.
Po lekcjach John przyjechał po mnie jeepem.
Wróciliśmy do domu.
Bez słowa pobiegłam o mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Podoba mi się. ♥♥
OdpowiedzUsuńJa chcę takiego blogaa < 333333333333333333333333333 .
OdpowiedzUsuń