McFeenly nie odwiózł mnie do domu. Trafiłam do jakiegoś ciemnego, strasznego miejsca. Nie pamiętam jak tam dotarłam. Najprawdopodobniej umarlak ma jakieś układy z wampirami. Obudziłam się wśród bandy krwiożerczych `zwierząt`. Był tam też James i Nicole Bellowie. Uśmiechali się do mnie jak zawsze, szyderczo.
-O! Nasza Śpiąca Królewna się obudziła! Witam panią, serdecznie, w naszych nie skromnych progach-wziął mnie za rękę.
-Spadaj-odwraknęłam i próbowałam wyślizgnąć dłoń.
-Może grzeczniej?!-powiedziała Nicole.
Do garażu w pewnym momencie weszli jacyś chłopcy. Znałam ich z widzenia, bo chodzili do naszej szkoły. Jeden z nich, Matt był dla mnie najżyczliwszy. W tym pomieszczeniu, byłam jedynym człowiekiem. Ostre kły moich `kolegów` i błyszczące kruczoczarne oczy lśniły w blasku mroku. Conrad roztrzaskał mój telefon i powiedział-I tak też kończą takie laski jak Ty-zwrócił się do mnie.
-Wypuście mnie!-krzyczałam.
-Chciałabyś! Najpierw mi powiesz kim współpracujesz-powiedziała Nicole.
-Jakieś żarty?! Z kim ja niby współpracuję?!
-Jesteś dość tajemniczą dziewczyną, więc odkryj się! Powiedz to!
-O co wam wogóle chodzi?!
-Dobrze wiesz!-przywaliła mi czymś bardzo ciężkim.
-Nicole! Ty dobrze wiesz, że nic się od tej gówniary nie dowiemy!-krzyknął Matt i póścił mi oczko.
Żaden wampir tego nie widział. To było do mnie.
Matt ma bardzo głębokie, zielone oczy i brązowe włosy. Jego styl jest bardzo modny. Laluś? Nie, to poprostu bardzo fajny chłopak!
James uderzył mnie w twarz i zemdlałam. Jakimś cudem obudziłam się na ławce pod domem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz